wtorek, 1 listopada 2011

Singlespeed

Nie ma to jak zrobić wstyd szoszonowi wyprzedzając go jadąc na singlespidzie…


Postanowiłem spróbować czegoś nowego – złożyłem singlespeeda na 29-cio calowych kołach. Dlaczego singlespeed? Mam nadzieję, że uczyni mnie silniejszym. Ponadto będzie mniej grzebania przy rowerze, a więcej jeżdżenia.
Oczywiście pierwszy dylemat z jakim przyszło mi się borykać, to wybór przełożenia. Zacząłem od przełożenia 36x16. Niestety już po pierwszym zapuszczeniu się w tutejsze szlaki zacząłem żałować. Ciągłe, długie podjazdy powodowały, że serce omało co nie wyskoczyło mi z piersi. Stromych sekcji nie byłem w stanie podjechać. No ale co tu dużo mówić, wybrałem to przełożenie z myślą o relatywnie płaskich ścieżkach. Jednak wzgórza Californii są nieco bardziej wymagające niż nasze Kaszuby ;-)
Kolejne podejście to przełożenie 36x18. No proszę, rower zaczyna jechać pod górę. Może to i zasługa rosnącej kondycji. Jest cholernie ciężko na długich podjazdach, ale 90% lokalnych ścieżek jestem w stanie podjechać. Nie, w Alpy singlespeeda bym nie zabrał, definitywnie. Ale w ciągu jednego dnia przejechałem 90 km i 1900 m podjazdów. Uważam to za całkiem niezły wynik jak na singlespeeda. Przy nieco lepszej kondycji zapewne i średnia prędkość byłaby niezła. Póki co, ten parametr mnie nie zadowala.
Obecne koła w 29erze mam lżejsze niż te 26-cio calowe w moim Titusie! Niesamowite jest to jak te koła znakomicie się toczą! Rower przyspiesza bardzo szybko. Póki co problem sprawiają mi techniczne sekcje podjazdowe – przełożenie jest zbyt twarde i brakuje mi mocy, żeby wystarczająco rozpędzić rower. Jeśli pozwoli się na to, że duże koła wytracą prędkość, jesteśmy upupieni… rower staje w miejscu i zaczyna być nieprzyjemnie.
Druga sprawa – długi odcinek o jednakowym nastromieniu pokonuje się łatwo poprzez dostosowanie kadencji. Prosta sprawa. Problem jest wtedy, gdy nastromienie delikatnie przekracza możliwości przełożenia w singlespeedzie. Serducho bardzo szybko wskakuje na ponadprzeciętne obroty. Można skonać, ale podjechać, albo odpuścić i wepchać rower na górkę. Przednia zabawa, mam nadzieję, że uda mi się lepiej wytrenować serducho. Póki co, po ostatnim takim szaleństwie nie mogłem zasnąć – serducho ciągle telepało się zbyt mocno…

2 komentarze:

  1. Tylko uważaj na kolana, po 3 tygodniach zabawy 36x16 i 36x17 w TPK przeciążyłem kolana i voila - zapalenie gęsiej stopki :/. Założę 36x18, ale na płaskich odcinkach będzie albo nudno, albo kadencja rodem z reklamy Duracell'a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam na kolana, obciążenia są bardzo duże więc staram się stopniować objętość szaleństw ;)

    Przy przełożeniu 36x18 nie jest tak źle, chyba że chcesz jechać 30 km/h to wtedy kadencja jest taka jak piszesz...

    OdpowiedzUsuń