poniedziałek, 28 maja 2012

Demo weekend


Tak się złożyło, że w weekend w okolicy odbywały się testy rowerów Yeti (sobota) i Santa Cruz (niedziela). Rowery Yeti można było testować w Santa Teresa Park w okolicach San Jose. Park to wzgórza porośnięte suchą, spaloną słońcem trawą, kilka ścieżek i żwirowych dróg pożarowych, dwa fajne zjazdy usłane sporymi kamieniami i ostre switchbacki. Lokalizacja demo rowerów Santa Cruz była zupełnie odmienna i bardziej zbliżona do polskich warunków. Las El Corta de Madera od rana zasnuty był mgłą, sporo błota, trochę korzeni i kamieni, małe hopki, w większości łatwe singletracki. Zjazdy w Santa Teresa były mniej strome, ale trudniejsze technicznie. Postanowiłem przetestować dwa „gorące” rowery: Yeti SB 95 i Santa Cruz Tallboy LTc.


Yeti SB-95, 29er z 127 mm skoku

Niska osoba taka jak ja (169 cm wzrostu) nie ma lekko w dopasowaniu ramy 29era. Na pierwszy ogień poszedł SB-95 w rozmiarze M. W połączeniu z mostkiem 90 mm daje to dużo miejsca do wyciągnięcia grzbietu, zdecydowanie za dużo. Po usadowieniu dupska na siodełku wydaje się, że siedzi się wysoko. Zawieszenie pozostaje wysoko w skoku. Podczas podjazdu trochę zadziwiające jest to, że nie czuje się masy roweru. A trzeba przyznać, że ta bestia ubrana była w nie najlżejsze komponenty: Fox Float 34 140 mm skoku, opony Maxxis Ardent 2.35 przód, Ikon tył, komponenty XT, napęd 3x10, rama aluminiowa też do lekkich nie należy (~3400 g). Podjazd na siedząco wciąga się pięknie, zawieszenie jest bardzo efektywne, powiedziałbym nawet, że się za bardzo usztywnia pod wpływem pedałowania i w rezultacie gorzej wybiera nierówności. Podczas stójki rower za bardzo buja i trzeba posiłkować się wajchą pro-pedal w damperze. Zjazd to istny miód. Wystarczy pozwolić rowerowi jechać, a ten przetoczy się po wszystkim bez problemu. Zawieszenie pięknie wybiera średniej wielkości kamienie i uskoki do 30 cm. Zawieszenie staje się mocno progresywne w fazie ostatnich 10 mm skoku dampera, co doskonale zabezpiecza przed dobiciem przy locie z większej hopki. Pokonywanie switchbaków jakoś słabo mi wychodziło. Zapewne łagodna główka ramy, a co za tym idzie większa baza kół, długi mostek utrudniają manewrowanie w ciasnych zakrętach. Z drugiej strony tylny trójkąt ma tylko 17.5”- dziwne.

Runda druga: rozmiar dla kurduplów, komponenty takie same. Poczułem się jakoś dziwnie, zrobiło się ciasno. Wygląda na to, że idealna dla mnie rama jest gdzieś pomiędzy rozmiarami S i M. Zadziwiająco łatwo było przejechać kilka metrów na tylnym kole, co w przypadku 29era nie jest takie łatwe. Nie jestem pewien, ale prawdopodobnie tym razem mam za niskie ciśnienie w damperze i wydaje się, że siedzę niżej. Krótka rama może i jest zwinniejsza, ale kokpit jest wysoko i przednie koło zaczyna się odrywać od podłoża i wędrować, rower jest mniej stabilny. Podczas stójki szarpnięcie za kierownicę jest znacznie mniej efektywne niż w ramie o rozmiarze M. Tym razem podjazd bardziej mnie męczy, zaś na zjeździe jestem wyraźnie szybszy. Zjazd na tym rowerze to trochę jakby oszustwo: za mało wymaga się atencji od operatora maszyny, która odwala robotę za niego. Podczas zjazdu bardzo mi się nie podoba jak łańcuch tłucze się o tylny trójkąt ramy. Tym razem trafił się egzemplarz, w którym skrzypi zawieszenie. Nie sądzę, żeby aż tak intensywnie były użytkowane te demo rowery i skrzypienie to niedobry objaw. Opona Maxxis Ikon założona z tyłu niezbyt przypada mi do gustu -  w suchych, żwirowo-piaszczystych warunkach drobny bieżnik nie zapewnia wystarczającej przyczepności i opona buksuje. Już moje Racing Ralphy lepiej się sprawują w takich warunkach, ale może to być również związane z tym, że tylny trójkąt w Nimble 9 jest znacznie krótszy.

Fox Float 34 pracuje bardzo przyzwoicie, podobnie dobre wrażenie sprawiły na mnie hamulce XT.

Tallboy Lt carbon, 29er z 135 mm skoku

Tallboy LT carbon w rzeczywistości jest równie sexy jak na zdjęciach zwłaszcza w żółtym kolorze. Rama jest pięknie wykonana. Tym razem najmniejszy rozmiar zaczyna się od M-ki. Z mostkiem 90 mm i szeroką kierownicą Easton Haven Carbon (711 mm) to trochę za dużo jak dla mnie. Od pierwszego obrotu korby rower jest żwawy, za pewne za sprawą lekkiej ramy jak i komponentów xtr. Opony Maxxis Ardent przód i Maxxis Lust tył w rozmiarze 2.25 to dobra kombinacja na mokre warunki El Corte de Madera. Amortyzator Fox Float 34 140 mm skoku ładnie pracuje, opuszczana sztyca Reverb oznacza jeszcze lepszą zabawę na zjazdach. Mam godzinę na szaleństwo.

Początek to zjazd z łagodnymi muldami, z których wyskakuje się w powietrze, zawieszenie ładnie tłumi lądowanie. Trochę korzeni, jest dobrze, zaczyna mi się podobać. Podczas podjazdu zawieszenie jest efektywne, a jednocześnie pozostaje aktywne wybierając nierówności (subiektywnie jest lepiej niż w SB95). Preferowana metoda podjeżdżania to na siedząco. Przy stójce jest również nieźle, zawieszenie niewiele się kołysze pod wpływem pedałowania. Pro-pedal w damperze użyłem tylko na asfalcie. Pokrętło tłumienia kompresji w amortyzatorze umieszczone u góry prawej goleni jest przydatne, w przypadku gładkiego szutrowego podjazdu, gdy chce się podjeżdżać „na twardo”. Rower wchodzi w zakręty całkiem dobrze mimo dość długiego tylnego trójkąta (17.9”). Na trasie nie ma jednak bardzo ostrych switchbaków.  Kolejny zjazd to dużo następujących po sobie nierówności i kamieni o rozmiarze do około 10 cm. Jest nieźle, ale mogłoby być bardziej miękko, zawieszenie wydaje się być troszeczkę zbytnio przytłumione, mimo prawidłowo ustawionego sagu. Mam za mało czasu, żeby grzebać przy damperze i gnam dalej przelatując przez parę korzeni. Wszystko jest takie łatwe, że prosi się o bardziej techniczne elementy terenu, ale ich nie ma. Lekko pod górę, przejazd przez błoto, zawieszenie radzi sobie dobrze, choć trochę za bardzo „wgniata się” w ziemię. Stromy podjazd, w końcu zrzucam na małą koronkę z przodu (mam już w nogach około 1000 m podjazdu na miejsce demo). Kokpit jest wysoko, przednie koło zaczyna się odrywać od podłoża i wędrować na boki. Pochylam się mocno do przodu i opanowuję sytuację. Na naszych polskich szlakach podjazdy są jeszcze bardziej strome i od razu nasuwa się myśl, co będzie, gdy założę krótszy mostek, żeby uzyskać bardziej komfortową pozycję? Mostek spoczywa bezpośrednio na sterach, nie ma podkładek, które można by wyjąć. Obawiam się, że na podjazdach może być jeszcze gorzej.

Runda druga: po około 1.5h przerwy rower wraca ze szlaku z kolejnym uśmiechniętym testerem. Operatorzy demo są na tyle uprzejmi, że instalują dla mnie mostek 60 mm -8 stopni. Demo wkrótce się kończy. Mam jeszcze godzinę. Poprawiam wysokość sztycy, reguluję zasięg klamek hamulcowych i ogień. Z krótszym mostkiem pozycja jest o wiele bardziej łagodna. Tym razem nieco bardziej popuszczam wodze fantazji i wzbijam się mocniej w powietrze. Podoba mi się to. Dalej rower płynie po singletrackach, jazda jest komfortowa i sprawia ogromną frajdę. Na zjazdach ciągle pozostaje spory zapas skoku dampera (około 12 mm). Jestem przekonany, że w moim Pivocie Mach 5, który ma taki sam skok zawieszenia (135 mm), ale mniejsze 26 calowe koła, oring nie pozostałby na tłoku dampera. Stromy podjazd z ujemnym mostkiem jest znośny, ale zdecydowanie niekomfortowy. Amortyzator wysuwa się pokazując 140 mm, może większy sag poprawiłby sytuację?

Muszę przyznać, że jazda na Tallboy-u LT w carbonowej wersji sprawiła mi dużą przyjemność. Trudno jest zarzucić cokolwiek tej maszynie i moim zdaniem dla osoby odrobinę wyższej ode mnie, która lubi duże koła, rower w rozmiarze M jest znakomitą opcją „ścieżkowca”, a nawet „all mountain”, pozostając efektywnym na płaskich szutrowych dojazdach.

Podsumowanie

Jak już wcześniej się przekonałem 100 mm zawieszenia w 29erze nie daje wystarczającego komfortu. 135 mm w Tallboy-u LT jest bardzo kuszące, Yeti SB-95 jak dla mnie jest za ciężki i zorientowany na zjazdy, ale może warto zaczekać na Ibisa Ripleya ze 120 mm skoku? Według nieoficjalnych, aczkolwiek dobrze poinformowanych źródeł Ibis Ripley ma być dostępny w lipcu. Tymczasem zaprzyjaźnione jednostki ze sklepów rowerowych dostaną do testów wersje przedprodukcyjne już w czerwcu. Czekać, nie czekać? Oto jest pytanie…

Ps. Przepraszam czytelników za brak zdjęć, ale demo jest na tyle krótkie, że moim zdaniem warto poświęcić więcej uwagi na wrażenia z jazdy niż zdjęcia, które i tak pokazane są na stronach producentów.

4 komentarze:

  1. Brakuje jakiś zdjęć :) Takie już czasy, że obrazki są konieczne do uzupełnienia treści :)

    Przykład: "Tallboy LT carbon w rzeczywistości jest równie sexy jak na zdjęciach" -> tutaj winno być zdjęcie tej sexi bestyjii :) Bo rzeczywiście jest sexy...

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie miałeś przypadkiem między nogami Salsy Horsethief? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem :) Ale słyszałem dobre opinie. Kurt Refsnider ukończył AZT300 na Salsie Spearfish (80mm skoku) w fenomenalnym czasie. Horsethief ze 120 mm skoku lepiej sprawdziłaby się w naszych polskich warunkach. Obawiam się tylko, że zawieszenie będzie "bujać" zbytnio - jednozawias będzie wygodny, ale nieefektywny. Lenz Mammoth w tym zakresie skoku powinnien być lepszy. Niestety też nie miałem okazji sprawdzić organoleptycznie ;-)

      Usuń
    2. Kurt kolokwialnie mówiąc przegiął pałę na AZT :) Ten Mammoth to troszkę za tro$kę, rama w cenie kompletnego HT. Od czasu mojego Fargosza mam spory margines zaufania i sympatii do Salsy, a chciałbym wreszcie poszaleć na jakichś traskach i nabrać ogłady. :}

      Usuń